A woda miała 36 stopni…
Jest listopadowy wieczór, noc właściwie. Siedzę przy komputerze. Za oknem słyszę dziwne szuranie. Wyglądam – ktoś jeszcze o tej porze zamiata liście, których wiele opadło po wczorajszych przymrozkach.
Ośnieżone samochody… Dlaczego ośnieżone? Czyżby już?
Za moment napuszczę wody do wanny, doleję płynu do kąpieli, zanurzę się w ciepłej, pachnącej wodzie i na chwilę zapomnę o chłodzie i śniegu.
Ciepło, ciepło, cieplej… 36 stopni.
Szum wody, słodki zapach wanilii.
Jak miło…
Plusk, plusk. Tak, właśnie sama przetestuję za chwilę płyn do kąpieli.
Najważniejsze, że mogę dać sobie teraz pół godzinki luzu i powspominać letnie chwile spędzone na plaży i w cieplutkiej wodzie. To były czasy!
Miło, że ten zestaw prezentowy budzi tak ciepłe skojarzenia. Ale czy każdy tak go będzie odbierał? A jeśli nie był w tym roku nad ciepłym morzem, tylko zmókł pod namiotem na Mazurach?
Zbliżają się Święta. To przecież czas prezentów, podsumowań, marzeń o pomyślności w Nowym Roku. Jeżeli coś dla mnie jest tak przyjemne, to ofiarowanie tego innym musi spotkać się z pozytywnym odbiorem!
Spróbuję… ale nie, nie teraz! Planowanie zostawmy na jutro. Zakręcam kurek i zsuwam się głębiej pod wodę. Aż pod samą szyję.
Zamykam oczy. Nade mną świeci wysoko słońce.